Poród rodzinny – tak czy nie?

Skłamałabym, gdybym napisała, że od początku byłam przekonana do porodu w towarzystwie przyszłego Taty. Bałam się. Swoich reakcji, bólu, na który będzie patrzył, naszego późniejszego pożycia. Bo przecież tak dużo osób straszy, że nic potem nie będzie takie same, a Twój mąż w sytuacji intymnej już zawsze będzie widział czarną dziurę i wyskakującego z niej bobasa.

Nie wiem kto wymyśla podobne bzdury, ale musi być bardzo smutnym człowiekiem w trudnym związku. Albo gościem w rurkach, który z prawdziwym facetem niewiele ma wspólnego.

Tak naprawdę pierwsze i podstawowe pytanie jakie powinniście sobie zadać to:
Czy na pewno obydwoje tego chcemy?

U nas od początku partner twierdził, że tak, jak najbardziej, a osobą, która się wahała byłam ja. Dopiero po paru miesiącach byłam pewna swojej decyzji na 100%. Jeśli jednak dwie strony nie odczuwają takiej samej potrzeby – nie ma sensu się spinać. To się po prostu nie uda.

Dlaczego więc TAK?

Szacunek do Twojej osoby

Mężczyźni niby zdaję sobie sprawę, że w sumie to bardzo creepy, że dziecko wychodzi Ci TAMTĘDY i na pewno nie taka lekka sprawa, ale prawdę mówiąc gówno wiedzą nie widząc tego na żywo. Nie zachęcam ich tutaj broń boże do siedzenia w czasie bólów partych z lupą i dokładnej analizy Waszego rozwarcia. Jednak niech widzą jak cierpimy i ile wysiłku wkładamy w to, aby dać im dziecko! Ach, zapomniałabym o jednym.  Męski katar to nadal rzecz święta oraz najgorsza i nawet Wasz poród tego nie zmieni, sorry.

Komfort w trakcie porodu

Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji być sama. Oczywiście możesz rzucić 1,5 – 2 tysiące na stół i mieć położną do własnej dyspozycji, ale myślę, że żadna z nich nie zastąpi nam najbliższego na świecie „męskiego ramienia”.  Specjalnie użyłam to cudzysłowia, gdyż w moim przypadku nie pozwoliłam zbliżyć się do mnie mężowi nawet z jedną łapą. Pamiętam też jak przez mgłę, że w trakcie skurczy zaczął mi czytać z internetu dowcipy, ale podobno w jego stronę poszła siarczysta wiązanka i kazałam mu spie… spadać. I choć w pewnym momencie ograniczyłam jego rolę wyłącznie do podawania mi wody oraz gazu rozweselającego, to on i jego spokój był mi wtedy potrzebny jak mało kiedy. Poza tym kto po tym wszystkim założyłby mi w tak delikatny sposób majtki?

Bliskość od narodzin, większe zżycie z dzieckiem

Nikt mi nie powie, że przecięcie pępowiny i pierwszy krzyk nie robi wrażenia na świeżo upieczonym tatusiu. Moment, gdy Wasze dziecko wyskakuje na świat i świadomość, że od tej pory jesteście za tą małą istotę odpowiedzialni – robi efekt WOOOOW. Mój mąż podobno nawet zachwycał się łożyskiem. Nie wiem, nie pamiętam, chyba chciałam wtedy umrzeć ze zmęczenia.

Punkty za byciem na NIE:

Długo szukałam, naprawdę. Analizowałam na wszelkie możliwe sposoby, ale całkiem szczerze – nie znalazłam. Nie zamieniłabym mojego faceta w czasie porodu na cokolwiek i kogokolwiek innego. Nawet z jego nieudolnymi próbami masażu i marnymi dowcipami na tzw. szczycie.

Wiem, że każdy poród jest inny, ale jest jedna rzecz, która łączy po nim wszystkie kobiety. To poczucie niezniszczalności i bycia prawdziwą SUPER GIRL, której od tej pory nie złamie już nic. Fajnie, gdy Wasz mężczyzna może być w tak ważnym momencie z Wami.