Październikowe łupy, czyli jak zrobić sobie dobrze

Nie rozpieszcza nas jesień tego roku. Miały być piękne fotki w parku, a zamiast tego jest rodzinne, weekendowe gnicie w łóżku i zamienianie się w bezproduktywną gąbkę. No dobra, dziś byliśmy na pierożkach WON STĄD. Smacznie było, nie powiem, ale żeby za 12 klusek zapłacić 50 zł to chyba jednak lekkie przegięcie. Sama sobie zrobię w domu i będę się nimi okładać w chorej ilości.

img_7496

Jak więc widać ciężkie to życie w październiku, dlatego więc, żeby z tej rozpaczy i nudów nie upiec swojej głowy w piekarniku, postanowiłam w inny sposób umilić sobie czas. W końcu nie od dziś wiadomo, że zakupy to najlepszy przyjaciel kobiety, więc wystarczyło parę drobiazgów i życie od razu jest bardziej przyjemne.

  1. Kaczka kąpielowa LULLALOVE – Prawdę mówiąc kupiłam ją z myślą o mojej córce, ale czemu stara i zmęczona matka również nie może zaznać trochę królewskiej kąpieli? Jedynym problemem jest aktualnie brak wanny w domu, ale pod prysznicem również daje radę.
  2. Książka kucharska QMAM KASZE Maia Sobczak – Nie ukrywam, że skusiło mnie przy kasach w Empiku magiczne hasło PROMOCJA 50%, ale kiedyś miałam ją już na oku.  Przyjemna książka, ładne fotografie, ciekawe przepisy. Myślę, że będzie moją inspiracją obiadowo-deserową w najbliższym czasie. Jedyny problem jest taki, że mąż facet nie jada kaszy, ale coś się wymyśli i jeszcze będzie mi jadł z ręki.
  3. Herbata różana z wanilią DILMAH – Jest boska! Nie od dziś jestem herbacianym maniakiem i ciężko mnie zaskoczyć w tej materii, a jednak. Dziwię się tylko, że wcześniej na nią nie wpadłam. Pachnie jak najpyszniejsze ciastko z różą na świecie, w sam raz na długie, jesienne wieczory.
  4. Kubek termiczny z serii Agnieszki Osieckiej – Kubek jak to kubek. Oczywistym jest chyba fakt, że zakup kierowany był oryginalnym napisem.
  5. Peeling borowinowy do ciała TOŁPA – Szoruje cielsko jak mało co. Bez wątpienia największej marudzie zrobi dobrze pod prysznicem. Ciało po zabiegu jest milutkie i pachnące w dotyku, a zapach? Jedyne co przychodzi mi na myśl to sauna i spacer po sosnowym lesie. Jedna saszetka wystarczyła mi na dwa peelingi.
  6. Lawendowy płyn pod prysznic ORGANIC SHOP – Od pewnego czasu jestem wielką fanką lawendy w składzie kosmetyków, mimo tego, że jeszcze nie tak dawno kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z saszetkami na mole. Spektakularnych efektów po kąpieli nie zauważyłam, jednak zapach jest tak miły dla mojego nosa, że włączam dziecku 30-minutową piosenkę na Youtube, a sama stoję pod prysznicem i się namydlam po tysiąc razy.

POLECAM!

m-3