Za kulisami pierwszego trymestru

Dziś początek nowego cyklu pod hasztagiem #matkawariatka.

Obiecałam sobie, że nie będę jedną z tych świrniętych mamusiek, które puci puci to, puci, puci tamto i tylko dziecko, dziecko, dziecko, dziecko. Ale z drugiej stronie niecodziennie człowiek jest w ciąży i aż mnie nosi, żeby zwierzyć się innym z tego, co aktualnie siedzi mi w głowie. Dlatego właśnie dziś podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi pierwszych tygodni mojej ciąży. W końcu akcja Cześć mamo, siedzę Ci w brzuchu – głaszcz i karm mnie! ruszyła z kopytami.

Co się więc w moim życiu zadziało nowego w ostatnim czasie?

– Wożę ze sobą w samochodzie plastikową torebkę na wypadek, gdybym miała ochotę rzygnąć sobie na czerwonym świetle i z gracją pojechać dalej. Tak serio, to nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się zwymiotować w czasie ciąży, ale mdłości lubią dawać mi się we znaki.

– Nie mam fazy na ogórki kiszone, bo ja takową fazę posiadam odkąd skończyłam 3 lata. Ale miewam momenty, że leżę już w łóżku, na zegarze dochodzi 22, a ja nagle stwierdzam, że zjadłabym wielkiego i ociekającego sosem kebaba. Chociaż kobiety w ogóle mają dziwne fazy, więc może nie obarczałabym za to aż tak wielką winą mojego bobaska.

– SPAAAAAAAĆ. Zawsze lubiłam spanie, ale to w jakich ilościach jest mi to teraz potrzebne przekracza wszelkie granice. Jestem w stanie zjeść obiad o 18, położyć się tuż po nim do łóżka, przebudzić o pierwszej w nocy na siku i łyk wody, a potem spać dalej i zaspać do pracy. I tak codziennie. I wciąż mi mało.

– Zaczęłam słuchać kołysanek. Spoko, zawsze je lubiłam, ale teraz mogę udawać, że puszczam je dziecku. Uahahaha.

– Stan od euforii do płaczu jest mi bliski w codziennym życiu, ale nigdy w czasie tzw. dołu nie miewałam akcji pod tytułem: Przecież ja zabiję to dziecko! Je trzeba będzie umyć, a to takie małe! Na pewno je zabiję! A potem w nocy śni mi się, że lecimy sobie z mężem na fajną wycieczkę i przez przypadek zostawiam dziecko w kołysce na lotnisku. Tak, różne rzeczy mi się zdarzały, dlatego pozostaje wierzyć, że mój super bobas poradzi sobie z moim roztargnieniem.

– Jedno z najczęstszych zdań, które ostatnio słyszę jest: dbaj o siebie. Helloooou, zawsze o siebie dbałam!

Poza tym git malina. Chodzę grzecznie do pracy, dzień zaczynam od Inki, a wieczorami lubię się nachlać Kubusiem.

Ot, proza życia.

CDN.