Ratunku będę mamą!

Był pachnący zielenią i bzem, wtorkowy wieczór, gdy siedząc sama w domu i popijając kefir pomyślałam, że nudno trochę, okres się spóźnia już parę dni, to może zrobię sobie test ciążowy. Kilka minut zalałam się przerażona łzami i dzwoniłam do męża, by natychmiast przyjeżdżał do domu, bo w moim brzuchu zalęgł się obcy. Dopiero następnego dnia dotarło do mnie, że teraz jestem matką, a prawdziwe matki są silne i nie mogą się mazgaić. I to, że już za 8 miesięcy zamieszka z nami nowy lokator, któremu będę musiała oddać część swojej szafy (!!!).

Skłamię, gdy powiem, że wszystko było dziełem przypadku, jednak nie będę udawać, że od pierwszej chwili skakałam do góry z radości i szukałam na allegro kołyski. Nie. To, co nastąpiło w pierwszej kolejności, to strach przed kaszlnięciem, co by nie wykrztusić z siebie zarodka, który pewnie za jakiś czas zostanie dla mnie najważniejszym człowiekiem na świecie. Strach przed porodem, strach przed zmianami w moim życiu, strach przed tym, że najprawdopodobniej przez kilka następnych lat w moim życiu będę chodzić przemęczona i już nigdy nie będę mogła sobie sama bez słowa wyjechać w pizdu.

Ale dziś jest już kilkanaście dobrych dni później. Mam łzy w oczach, gdy leżymy we dwójkę w łóżku i dumny tata głaszcze mnie po brzuchu. To niesamowite uczucie i wiem, że to dopiero początek niesamowitych emocji  w naszym życiu, których żadne wesele za kilkadziesiąt złotych ani wycieczki last minute nie są w stanie zagwarantować.

Ps. Jednak to wciąż jest co najmniej CREEPY, że nagle w Twoim brzuchu zaczyna rosnąć człowiek, no kaman!