W SPA (niały) weekend pod Warszawą.
W życiu każdej perfekcyjnej Pani domu przychodzi taki moment, gdy masz ochotę wyrwać włosie z mopa, a na środku mieszkania zrobić mini plażę, bo nie masz już siły setny raz zamiatać podłogi. Nie masz też ochoty stać przy zlewie i niszczyć kolejnej warstwy lakieru do paznokci, ani spędzać kolejnego weekendu siedząc przy barze i nudząc się, gdy Twój narzeczony menago lata z góry na dół i ma milion pięćset spraw na głowie. I choć tydzień upływa Ci względnie miło, bo lubisz swoją pracę, to mimo wszystko chcesz choć na chwilę uciec, zmienić otoczenie i doznać czegoś nowego.
Co w takiej sytuacji? Ano w takiej sytuacji trzeba po prostu dać dyla. Niedaleko, bo po co się przemęczać . Wystarczy małe miasteczko 90 km od Warszawy. Niezbyt na bogato, wystarczy skromny pałacyk Lubomirskich z własną browarnią, restauracją z oknami wychodzącymi na pałacowy ogród i spa z 4 saunami i basenem. Może bez większego szaleństwa, ale jednak.
Możesz tam się przeżreć:
Uwalić i zacząć chrapać nad basenem:
Solidnie się spocić:
Ewentualnie zmoczyć:
Dać się pochłonąć medytacji w pokoju wodnym i patrzeć na ciurkającą co parę minut z suftu ciecz.
Albo zjeść krłasanta z liściem.
Ale przede wszystkim solidnie wypocząć, urozmaicić sobie weekend i miło spędzić czas z dala od wypindrzonych larw w stolicy.
Oby częściej. Następny przystanek – Toruń.
Comments are closed.