Z wizytą w klubie nocnym

Narzeczona managera klubu, hotelów i innych tym podobnych tworów miejskich z gruntu ma przekichane. Nielimitowany czas pracy, nagłe telefony w środku nocy, nadpobudliwi pracownicy, Japończycy wtapiający czajnik elektryczny w płytę grzewczą – długo by wymieniać.  Aczkolwiek nie taki diabeł straszny jak go malują,w  końcu każdy kij ma dwa końce i przysługuje mi również szereg przywilejów, o których przeciętny zjadacz chleba mógłby sobie pomarzyć. No dobra, brzmi poważnie, tak naprawdę najfajniejszy jest darmowy alkohol, darmowy alkohol jest zawsze spoko.

W każdym razie częste wizyty w klubie nocnym i trzeźwa obserwacja ludzi, którzy przychodzą na imprezę – zmusza do refleksji. A już zwłaszcza w te smutne, deszczowe wieczory w środku tygodnia, kiedy bolą mnie wszystkie mięśnie po fitnessie, a wraz z nimi wielki brzuch. W końcu sport sportem, ale taki Festiwal Pizzy to też całkiem fajna sprawa, prawda? Nie ma to jak wtoczyć do swojego organizmu wszystkie uprzednio spalone kalorie i popić colą. Mniami.

Więc siedzę ja sobie taka spasiona tą pizzą, w podomce (jak dla mnie sukience, ale w pracy stwierdzili, że przyszłam w piżamie, więc już sama nie wiem) i czekam na swego menago kolejną godzinę. I obserwuję  tych wszystkich pojawiających się gości, w przerwie rozwalając klocki na ipadzie  (zdecydowanie moje ulubione twórcze zajęcie w ostatnim czasie). A jest na co popatrzeć. Mr, te dzikie skóry węża, panterki, obcisłe mini, którzy krzyczą do wszystkich facetów dookoła Weź mnie tu i teraz, rwij rajtuzy [copyright by WW]. I te kolorowe buzieńki! Ciemny mahoń w towarzystwie jasnej szminki? Czemu nie! Prawdę mówiąc człowiek na co dzień widzi te wszystkie cudeńka na demotach, kwejku i innych fejsbuniach, ale tak to końca chyba nie zdaje sprawy, że TO ISTNIEJE NAPRAWDĘ. Takie cudeńko, takie wow.

Moda pełna szpilą. Lakierowane, złote, srebrne, z cekiną, domieszką brokatu. I choć wszystko świeci i błyszczy, to jakoś tak smutno się człowiekowi robi, gdy pomyśli, że każda z nich wypnie się pierwszego lepszemu, który postawi jej drinka i zaprosi do siebie.  Widok mężczyzn szukających wrażeń też robi przykre wrażenie, tym bardziej, że na większość z nich najprawdopodobniej  czeka w domu żona, może dziecko, a ten siedzi w tej swojej kraciastej koszuli w klubie i szuka zdobyczy na jedną noc.

Przykro patrzeć, serio.  Ale wiecie co jest w tym najgorsze? Że ja, człowiek zmęczony, w swojej podomce i z przylizaną grzywą od deszczu – wzbudzam większe zainteresowanie, niż to stado gołych dup. I mi w spokoju rozwalić klocka nie dadzą, bo zaraz słyszę przez prawe ucho  A co Ty tak tam namiętnie robisz? I po co ja się pytam? A potem muszę być niemiła, panu jest przykro, ja zdenerwowana i od razu atmosfera się zagęszcza. Bezsensu.