Jak nie spłonąć na cmentarzu – krótki instruktaż

Zbliża się 1. listopada. Czas zadumy, pamięci o tych, których już z nami tutaj nie ma. Dla mnie to także urodziny mamy i niezwykle przyjemny czas. Lubię tę porę roku, spacery po cmentarzu, coraz bardziej mroźny zapach powietrza i spotkania z rodziną. Jednak w tej całej super magicznej atmosferze nie zapominajmy o bardziej przyziemnych rzeczach.

Na cmentarzu aż roi się od niebezpieczeństw. Kieszonkowcy, złodzieje wieńców, bezdomne psy wyżerające Ci żelki z torby postawionej przy grobie. I nie zapominajmy o najgorszym – samozapłonie. Niestety, spójrzmy prawdzie w oczy – ilość świecących dookoła zniczy sprzyja tego typu sytuacjom.

Dlatego nie daj się zaskoczyć. Myślę, że zmarli mimo całej miłości do nas, nie chcieliby abyśmy zbyt prędko do nich dołączyli.

Po pierwsze: 

Zostaw ten swój nowy, drapowany płaszcz w modne paski w domu. Serio. Ja wiem, że na cmentarzu jest generalnie szał, wata cukrowa, balony z helem i dużo dawno nie widzianych twarzy, przed którymi trzeba się elegancko pokazać, ale jednak. Długie, powiewające nakrycia ciała z wiskozy to bardzo realne zagrożenie dla Twojego zdrowia. A wiskoza to wiskoza, dupy nie urywa, a może jednak właśnie tak się stanie, gdy zajmiesz się ogniem z pierwszego lepszego grobu przy alejce. Nie polecam.

Po drugie:

Jeśli jednak już Twoja pycha wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i ubrałeś się jak totalny matoł, to trudno. W końcu Twoje ryzyko i dupa, więc możesz robić co tylko chcesz. Jeśli jednak mogę coś zasugerować to na litość boską NIE SCHYLAJ SIĘ PRZY ZAPALANIU ZNICZY. W ogóle jakiekolwiek skłony w miejscach publicznych mogą się dla Ciebie źle skończyć, a już zwłaszcza powiązane z dodatkowymi atrakcjami.

Po trzecie:

Jeśli widzisz, że ktoś zaczął Cię nagrywać z ukrycia, a dodatkowo czujesz pod nosem dziwny swąd, to nie łudź się, że to prażone orzeszki z budy pod cmentarzem. Ach, i prawdopodobnie jesteś już na Youtube.