6 najgorszych rzeczy, które czyhają na Ciebie w domu

Mówi się, że dom to Twoja twierdza, oaza spokoju, jedyne pewne miejsce na świecie, gdzie możesz być sobą. Owszem. Jednak nie zapominajmy, że najciemniej zawsze pod latarnią i nigdy nie wiesz, co może na Ciebie czyhać w otchłaniach Twojej sypialni czy kuchni.

1. Gdy Twoje dziecko wreszcie, po godzinnej walce usypia, a Ty, wstając po ciemku z łóżka potykasz się o jakiegoś cholernego klocka, który niewiadomo skąd się tam w ogóle wziął.

Co więcej można dodać w tej kwestii? To boli, naprawdę boli, gdy Twój godzinny trud włożony w usypianie dziecka w jednym momencie poszedł się walić. Jest hałas, krzyk, łzy, lament i świadomość spędzenia kolejnych minut na walce z bezsennością. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie możesz spokojnie zwalić winy na tatusia i trochę się na nim wyżyć, gdyż z premedytacją siedzi właśnie w drugim pokoju.

2. Kiedy wyjmujesz  z pralki świeże pranie i nagle okazuje się, że w dżinsach Twojego faceta był paragon/list miłosny od kochanki/notatki*

*niepotrzebne skreślić.

No tutaj przynajmniej możesz trochę pokrzyczeć na kogoś innego. To, że to Ty wkładałaś rzeczy do pralki i doskonale wiesz, że powinnaś wcześniej przejrzeć wszystkie kieszenie – nie ma tutaj ABSOLUTNIE żadnego znaczenia. No jego wina i już, niech sobie teraz sam usuwa farfocle z bębna i i Twojego najlepszego swetra.

3. Gdy podczas rozmowy przez telefon wkładasz ciasto do piekarnika, a Twój Iphone nagle ląduje w piekarniku. 

No słabo, wiem. Do tego trzeba być już zdolnym, ale nie od dzisiaj wiem, że moje zdolności motoryczne znacznie przewyższają przeciętnego Kowalskiego. Na szczęście jakimś cudem udało się uratować mojego małego przyjaciela z jabłkiem i obeszło się nawet bez przypalonej skórki. Aczkolwiek emocji w domu było co niemiara.  Zwłaszcza, gdy słyszysz głos swojej koleżanki dochodzący z kuchenki i czujesz, że omijają Cię najlepsze ploty, więc krzyczysz w najlepsze NIE MÓW DO MNIE TERAZ, JESTEŚ W PIEKARNIKU!!!

4. Gdy gotujesz obiad i odkrywasz mniej więcej w połowie przygotowań, że brakuje Ci w lodówce kluczowego składnika Twojej potrawy.

I nie chodzi mi tutaj bynajmniej o ulubiony rodzaj makaronu, bo w ostateczności możesz zastąpić go innym. Jest to natomiast problem, gdy robisz swojego ulubionego Pad Thai’a i nagle odkrywasz, że skończyła Ci się pasta z Tamaryndowca. Niezorientowanym wyjaśniam, że jest to na tyle specyficzny koncentrat, że bez niego potrawa staje się jedynie marną kopią oryginału. W takiej sytuacji w ostateczności możesz w sumie zmyć ten olej arganowy z głowy albo założyć jakąś czapkę, ale w sumie po co, skoro Twój jedyny sklep w okolicy, który miał go w asortymencie, właśnie zdezerterował (love RIP Alma).

5. Gdy atakują Cię płyny i wszelkiego rodzaju substancje w łazience.

Jak to zwykle bywa, toaleta poranna wykonywana jest w stanie wskazującym na niedospanie i przy pół przymkniętych powiekach. Łatwo wtedy pomylić chociażby płyn do płukania ust z płynem do higieny intymnej, serio. Albo pastę do zębów z peelingiem znajdującym się w tubce. Życie chłoszcze.

6. Gdy odkrywasz rano, że nie masz mleka.

Nie wiem już sama czy zaliczyć to możemy bardziej do bólu z gatunków tych lżejszych, czy wręcz przeciwnie. Wiem jedno – bez mleka kawy nie wypiję, a bez kawy nie pociągnę dalej niż do końca swojej ulicy. Więc chyba jednak to ten cięższy kaliber.

 

A Ty co dodałbyś/aś do tej listy?