Pomysł na weekend pod Warszawą
Bez wątpienia to, co poprawia mi nastrój to:
- Czekolada z orzechami
- Kubeł lodów
- Weekend w fajnym hotelu
Tym razem padło hasło: Jedziemy! Oczywiście to nie wykluczyło tego, że zaraz potem polazłam po lody do sklepu.
Zawsze po każdym weekendzie spędzonym z dala od domu stwierdzam, że musimy urządzać sobie takie rodzinne wypady przynajmniej raz w miesiącu. Bo kocham hotele, białą pościel, nietrzeszczące łóżka, wielkie lustra i śniadania w postaci szwedzkiego stołu .
Dodatkowo miniony weekend był tym bardziej wyjątkowy, że pierwszy raz spędzony w takich okolicznościach z naszą córką. Czy było inaczej? Nie licząc momentów, kiedy nie mogliśmy wejść razem do sauny, bo jedno z nas musiało zostać z małą i nieustannych pytań z cyklu: A ile ma miesięcy? A jaka fajna, bo o dziewczynka, prawda? to… nie. A wręcz jeszcze fajniej. Zaś na deser, po wszelkich zakazach w ciąży – wreszcie mogłam dać się wychłostać biczom wodnym w jacuzzi. Co prawda bałam się trochę, że nawalanie w cycki skończy się mleczną pianką i jak zwykle narobię sobie obciachu robiąc kawę latte w SPA, ale dałam radę, a i małej wybitnie podobało się leżenie na leżaku i nasłuchiwanie kwiczącej matki.
A potem rodzice mogli żyć długo i szczęśliwie w hotelu Narvill, który jest absolutnie doskonałym wyborem na jednodniowy wyskok poza Warszawę. Bo blisko (niecałe 50 km), miła i cicha lokalizacja (rzeka Narew), a goście lubią moje dziecko i się nim nieustannie zachwycają (Typowa Matka. No może jednak nie taka typowa, bo dałam dziś bezmyślnie possać małemu ssakowi kredkę w restauracji i wciągnąć wszelkie zło tego świata czające się na biednym ołówku. Chyba zostałabym spalona na stosie na fp Mama Radzi Mamie w Warszawie.)
Tak czy inaczej plan jest taki, że w ramach komfortu psychicznego, od tej pory przynajmniej raz w miesiącu będziemy sobie taki rodzinne wyjazdy na jedną noc urządzać. Bo love forever, motylki, ptaszki i kolorowe serduszka.
Czego i Wam z całego serca polecam.
Comments are closed.