Następna stacja – Kraków
To już nie te czasy, gdy miałam 14 lat i jeździłam do chłopaków z internetu w tajemnicy przed rodzicami. Wyrosłam już także z udawania pełnoletniej dziewczynki i chodzenia na piwo ze starszymi koleżankami. I choć wiele od tamtego czasu się zmieniło, to jedno pozostało niezmienne – lubię Kraków.
Lubię duże, hotelowe apartamenty na Starym Mieście, a najbardziej to, że są większe niż nasze mieszkanie i możemy sobie w nim krzyknąć z łazienki – Kochanie, gdzie jesteś – w salonie czy sypialni? Tak, to jara niesamowicie, jeśli na co dzień dysponujesz jednym pokojem z kuchnią.
Lubię też równie duże parapety, na których można siedzieć godzinami i obserwować przechodzących ludzi za oknem. Wannę ze złotymi elementami też lubię, bo można w niej leżeć z pianą na twarzy i robić nieprzyzwoite rzeczy. A potem pić we dwoje wiśniówkę z sokiem pomarańczowym w nocy i cieszyć chwilą tylko dla siebie.
Zdecydowanie Kraków ma coś w sobie. I nie chodzi mi bynajmniej o tabuny nawalonych angoli, dziewczyny z dupami na wierzchu i burdy pod monopolowym. Ma uroczą Panią sprzedającą obwarzanki, pyszne zapiekanki i niezwykle urodziwe miejsca na Kazimierzu, gdzie niezależnie od swoich gabarytów – odetchniesz pełną piersią. Czas wtedy przepływa Ci leniwie pomiędzy palcami i czujesz ciepło rozchodzące się po całym ciele. A może to nowa śliwkowa Soplica? Ja tam nie wiem, najważniejsze, ze to fajne uczucie i potrzebne każdemu raz na jakiś czas. Ach, możesz też przez przypadek znaleźć Kupę.
A poza tym Kraków jest osom, idealny do chodzenia za rączkę i smyrania się nosami. I nawet jak zapijesz się kefirem, jakiś dziad w przebraniu szlachcica dorwie Cię na rynku i zacznie całować w rękę, albo skręcisz kostkę w knajpie, to generalnie można stwierdzić, że wiosna i życie jest czasem całkiem w dechę.
Comments are closed.